Strategiczne gry do pobrania dla dziewczyn za darmo

MICHAEL JORDAN IN FLIGHT (PC)

MICHAEL JORDAN IN FLIGHT (PC)

Post by relatedRelated post

W swej głupocie genialny Ja – wasz recenzent, profesor Joel – śmiałem zawsze powtarzać, że grę genialną wyniuchać można w jeden i tylko jeden sposób. Otóż najpierw należy ująć grę w obie ręce, wsadzić ją delikatnie do pudełka uważając przy tym, by nie zarysować powierzchni nośnej nośnika, a następnie dołożyć instrukcję i płynnym ruchem zamknąć wszystko przy pomocy tzw. zamknięcia pudełka. Następnie należy obkleić całość grubą warstwą papieru toaletowego wzmocnioną elastycznym bandażem i przezroczystą taśmą klejącą, która uodporni paczkę na wstrząsy i zabezpieczy od wilgoci i przykrych zapachów. Po wykonaniu tejże operacji powinno się wsadzić zawiniątko do foliowej torby tudzież skórzanej walizy, w ostateczności można jednak wykorzystać stary podróżny kufer babci. Tak zabezpieczone wynieść należy na strych i po usunięciu rezydujących tam bezdomnych pozostawić pod strażą (dwóch do pięciu goryli, polecam Securpol) na pięć do dziesięciu lat. A co potem? Odpakować, zainstalować i sprawdzić. Jeśli gra wciąż jara, to znaczy, że jest genialna i można jej uczciwie postawić te osiem na dziesięć. Jeśli jednak okaże się nudna, kiepska i niewarta wspomnień – spalić, zjeść, a w końcu zdeptać.
Na podstawie wieloletnich badań prowadzonych we współpracy z Laboratoires Garnier Hajris, Millenium SMALL Bank S.A. i Fundacją „Omnipoceo Plenipotenti coś tam coś tam Victis Scholae coś tam” stwierdziłem, iż najszybciej starzeją się gry zręcznościowe. Stare, klasyczne platformówki, żywiołowe strzelaniny czy dwuwymiarowe bijatyki są dziś równie nieruchame co piosenki Jana Kiepury w wersji techno. Najzwyczajniej nie wytrzymują konkurencji z dzisiejszymi produktami i mogą tylko spoglądać smętnie w kierunku tak długowiecznych przebojów jak „Another World”, „Sensible Soccer” czy „Betrayal At Krondor”. Co o tym decyduje – nie wiem, postaram się jednak przeanalizować poniżej jedną z takich niegdysiejszych rewelacji, która dziś nie nadaje się do spożycia. Być może analiza owa podsunie wam jakieś koncepcje dotyczące teorii stochastycznego starzenia się gier – wtedy nie zapomnijcie o mnie i napiszcie słów kilka. Z góry dziękuję!
Michael Jordan In Flight” to wydany w 1993 roku przebój działu sportowego koncernu Electronic Arts. Firma ta znana jest dzisiaj jak świat długi i szeroki, między innymi dzięki przebojowej serii „NBA Live”, która to już od blisko pięciu lat wyznacza nowe kierunki rozwoju dla całego multum komputerowych koszykówek. O prymacie jej poszczególnych części świadczy fakt, iż w jednym z internetowych sondaży dotyczących elektronicznych symulacji tegoż sportu gra ta, sygnowana wówczas cyframi 9 i 8, zajęła miejsce pierwsze z blisko 85 procentami głosów (drugie było „World League Basketball”, a trzecie „NBA Jam”). Ma to niebagatelne znaczenie dla umiejscowienia „Michael Jordan In Flight” w czasie – otóż przed rokiem 1996, kiedy to narodził się pierwszy „NBA Live”, niepodzielnie panował ten właśnie tytuł.
Panowanie owo było całkowicie zrozumiałe. Już w momencie premiery „MJIF” uznawany był za produkt przełomowy. Prócz dobrej jakości digitalizowanych postaci główne znaczenie miał tu rewolucyjny sposób sterowania zawodnikiem. Wykorzystywało się w tym celu myszkę – poruszając nią do przodu, w tym i na boki wydawało się naszemu koszykarzowi odpowiednie komendy typu biegnij, stań, odwróć się, podaj (LPM) czy rzuć (PPM). W połączeniu z ruchomą, inteligentną kamerą (którą można było odpowiednio skonfigurować w opcjach, to jest ustawić miejsce jej położenia) dawało to bardzo przyjemny efekt integracji z tym, co się dzieje na boisku, bycia wewnątrz gry i brania udziału w rozgrywkach. Dotychczasowe, „sztywne” koszykówki tym samym odeszły w przeszłość. Innymi zaletami programu były: znakomita animacja (wsady, rzuty jedną i dwoma rękami, bloki), bardzo dobre jak na tamte czasy odzwierciedlenie pola gry (płaskie, „lewitujące w powietrzu” boisko i wektorowe kosze), wreszcie polskojęzyczny podręcznik, który dostępny był posiadaczom oryginałów. Nie bez znaczenia był udział Michaela Jordana, który nie tylko firmował grze nazwiskiem, ale i pojawiał się w kilkusekundowych przerywnikach filmowych, a także pozwalał pokierować swoimi poczynaniami na boisku. Tego u konkurencji znaleźć nie było można – stąd ten cały „przełom” i wysokie oceny w prasie.
Pozostaje jednak „dziś”. Jest połowa października 1999 roku, „NBA Live 2000” lada moment ma się pojawić w sklepach, zaś Michael Jordan jest na emeryturze. Z dawnego przeboju pozostało tylko wspomnienie i kiepska, bardzo kiepska gra. Bo cóż może być porywającego w płaskiej jak deska salce unoszącej się w czarnej przestrzeni, pozbawionej trybun, kibiców i całej tej atmosfery, jaką znamy z meczów Chicago Bulls. A przecież to nie koniec „atrakcji” – po boisku biegają sztywne bitmapy uosabiające graczy, dźwięk przypomina odgłosy wydawane przez dobijanego słonia, a grywalność jest zerowa. Sterowanie myszką wydaje się być uciążliwe, nie pozwala na pełny przegląd pola (a to dlatego, że kamera umieszczona jest „niejako” za plecami gracza), a takie sztuczki jak zwody, minięcia w biegu czy blokowanie piłki ciałem to marzenia ściętej głowy. Mało interesująco wyglądają menusy, a filmowe przerywniki pokazujące kolejne miny Jordana są słabe (a przede wszystkim krótkie). Braknie też pięknych wsadów, jakie ów zawodnik prezentował na boisku. Nie ma wreszcie królika Bugsa…
Cóż – sześć lat to zdecrydowanie za dużo. Życie gry „Michael Jordan In Flight” skończyło się już dobrych parę lat temu i nic już pewnie nie wskrzesi trupa. Jednak autorom gry należą się brawa. Przecież kiedyś na niej zarobili, kiedyś dostawali za nią nagrody i wyróżnienia, kiedyś „Michael Jordan In Flight” był wspaniały! A tylko diamenty są wieczne…

OCENA: 1/10
OCENA W 1993 ROKU: 8/10
WYDAWCA: EA SPORTS / ELECTRONIC ARTS
WYMAGANIA: 386, 2 MB RAM

About