Strategiczne gry do pobrania dla dziewczyn za darmo

Kajko i Kokosz: W krainie Borostworów

Kajko i Kokosz: W krainie Borostworów

Post by relatedRelated post

Na początek ostrzeżenie: Ta gra ma niemal 3 lata. Postanowiłem ją Wam przypomnieć, gdyż ma małe wymagania sprzętowe (286 DX, całe 1 MB RAM, kilka MB wolnego miejsca na dysku), jest tania (mniej niż 50 złociszków za wersje 3,5′-dyskietkową) oraz jest polska. Polskość nie oznacza tu jednak jedynie tekstów w naszym rodzimym ległydżu, ale także rodzimość pomysłu, muzyki, swojskość grafiki i inne, cieszące umysł bajery.
Gdy „Kajko i Kokosz” ukazał się w 1995 roku, pierwotnie w wersji na Amigę – było to coś. Amiga przeżywała (!) pierwsze oznaki śmierci klinicznej, brakowało programów wszelkiej maści, a zwłaszcza przygodówek. I nagle w środku tej zawieruchy pojawił się ten program – polski, na przyzwoitym, amigowskim poziomie, dość tani i co najważniejsze, odwołujący się do polskiej tradycji narodowej. Tradycji komiksu. Gra postała bowiem w oparciu o komiks Janusza Christy, który chyba wszyscy znają (i kochają). Rzadko polskim programistom padało na mózg, tym razem jednak dostali silnie po głowie, oświeciło ich i postanowili zrobić coś, co odwoływało się nie tylko do legendy w instrukcji, ale gdzieś głębiej – poza przemysł komputerowy. Podeszli do tego fachowo, do współpracy zaprosili pana Christę, a scenariusz gry jest związany z jednym z odcinków komiksu – „W krainie Borostworów”.
Od samego początku produkcję prześladował pech. Okazało się bowiem, że wydany program nie był w pełni sprawny – a że pojęcia „patch” nie znano jeszcze dobrze w Polsce, firma Seven Stars zmuszona była naprawić wszystkie niesprawne kopie, tracąc na tym fortunę. Gra zdobyła dobre recenzje i stała się przebojem. Kilka dobrych miesięcy póżniej ukazała się wersja PC. Tu recenzenci nie byli już tacy litościwi – program został zganiony i umieszczony w gronie „średniaków”. A gracze grali… Jak jest dziś?
No więc – średniosłabo. Widać wyrażnie, że gra ma już swoje lata. Kiepska rozdzielczość, skamieniałość panująca na ekranie (ruszają się jedynie główni bohaterowie i od czasu do czasu jakaś postać), liczne idiotyzmy w zagadkach. Zaryzykowałbym twierdzenie, że bez uważnej lektury „W krainie Borostworów” ukończenie gry jest niemożliwe. To z pewnością niechęci do komputera najmłodszych graczy, wychowanych na Batmanach, Spawnach i X-Manach. Z drugiej strony człowiek będący świeżo po lekturze komiksu jest w stanie wykonać zadanie w ciągu kilku godzin. Niektórych może też wnerwić brak muzyki w czasie gry (choć ja osobiście wole świergot ptaków i szum wodospadu niż smucącą muzykę, której się nie da wyłączyć). Kolejną istotną wadą jest brak jakiegoś zakończenia – ot, ratuje się gród Mirmiła i po krzyku, finito, nic wielkiego się nie stało. W komiksie przynajmniej uczty się odbywały, na których można było smacznego miodu i pieczonego dzika skosztować.
Czy jest zatem coś na plus? No więc – z grą jest tak, jak z polskimi filmami, jedni ich nie trawią, inni je lubują, bo są swojskie. Miło jest zobaczyć na ekranie polski chałupy sprzed setek lat, polskiego księcia i polskich wojów, polskie lasy i polską Polskę, po której szlajają się rycerze, chłopi walają się po karczmach, a w lasach straszą niedżwiedzie. Poza tym wielu graczy pamięta komiks. Dla nich powtórne spotkanie z Kajkiem i Kokoszem nie będzie takie okropne – powspominać zawsze śmiesznie. No i czy wszystkie gry muszą być takie piękne?

About