Strategiczne gry do pobrania dla dziewczyn za darmo

Indiana Jones & the Fate of Atlantis

Indiana Jones & the Fate of Atlantis

Post by relatedRelated post

W dawnych czasach, kiedy przygodówki były płaskie jak krokodyl i wesołe niczym filmy z Królikiem Bugsem, a programiści skupiali się na tworzeniu atrakcyjnej historii miast renderowaniu efektownych lokacji, bój o palmę pierwszeństwa w tym gatunku wiodły ze sobą dwie firmy – Sierra i LucasArts. Ta druga zasłynęła dzięki wspaniałej, pirackiej serii Monkey Island oraz właśnie Indiana Jones & The Fate Of Atlantis.
I pomyśleć, że Atlantyda wygląda jak starożytna huta!
Profesora Jonesa (w terminologii amerykańskiej doktora, ale to się u nich inaczej oblicza) znają wszyscy. Trzy filmy autorstwa rekinów Hollywoodu – Stevena Spielberga i George Lucasa – odbyły triumfalny pochód przez kina całego świata, stały się motorem kariery Harrisona Forda oraz przyczyniły się do renesansu podupadającego wówczas kina akcji i przygody. Na początku lat 90-tych rozpoczęto przygotowania do części czwartej. Powstał nawet scenariusz filmu Indiana Jones & The Fate Of Atlantis. Niestety, odtwórca roli awanturniczego archeologa miał w planach zupełnie inne przedsięwzięcia i ostatnią rzeczą, o jakiej marzył, była kolejna powtórka doskonale znanej sobie roli. Do realizacji filmu nie doszło, jednak scenariusz nie zmarnował się. Na jego motywach sklecono grę, którą w 1992 roku ujrzał cały świat.
Spójrzcie na tą rybę na łodzi…
To naprawdę wspaniała przygodówka! Jej fabuła o kilka długości przegania niektóre pozycje Cryo serwowane w ramach eksploatowanego do granic możliwości nurtu edukacyjnego. Mamy tu wszystko – i wspaniałe miejsca (Nowy Jork, Monte Carlo, Kreta, Algier, tytułowa Atlantyda), i trochę wiedzy faktograficznej (vide Platon i jego błędy), i humor (wspaniałe interaktywne intro, podczas którego Indy co chwila spada na niższe piętro), i duchy, i łódź podwodną, którą trzeba nauczyć się sterować, i super akcję z bijatyką włącznie. Wydarzenia zmieniają się tak szybko jak laski w „Słonecznym Patrolu”, wiodą różnymi drogami (zapomnijcie o sztywnej liniowości – rozwiązań jest kilka), wciągają. Gra naprawdę może się podobać.
Przed hotelem w Monte Carlo
Ale powoli, zapędzam się. Trzeba wszak napisać kilka słów wyjaśnienia, tak aby każdy Internauta czytający tą recenzję wyniósł z niej właściwy obraz gry. W Indiana Jones & The Fate Of Atlantis wcielamy się w tytułowego profesora, który w czasie rozkwitu III Rzeszy tropi legendy Atlantydy, mitycznej cywilizacji opisywanej przez Platona, a dziś tajemniczej, zaginionej w pomrokach dziejów. Jednocześnie zatrudnieni przez Hitlera naukowcy pracują nad bronią ostatecznej zagłady opartą w sporej części na tajemniczym metalu znanym tylko i wyłącznie mieszkańcom Atlantydy. Szpiedzy fuehrera dowodzeni przez fanatycznego Klausa Kernera krążą po całym świecie zbierając zapiski, figurki, rzeźby – wszystko, co może mieć jakikolwiek związek z wyspą. W niezbyt sprzyjających okolicznościach jedną z takich statuetek traci Indy. Ambicja nie pozwala mu puścić sprawy płazem – rozpoczyna więc swoje prywatne śledztwo. Chce pierwszy odkryć legendarną ziemię i sprzątnąć Adolfowi metal sprzed nosa. A pomaga mu w tym Sofia Hapgood, śliczna dziewczyna, którą poznał kiedyś na Islandii.
Panorama Algieru z dwoma Jonesami w tle
Grafika gry, choć kolorowa i plastyczna, nie oparła się upływającemu czasowi. To, co widzicie na screenach, u progu XXI wieku jest godne miana „straszydełka”. Duże piksele, maleńkie postacie, tradycyjny system sterowania poczynaniami bohaterów oraz wszechobecne napisy pojawiające się na ekranie (lektorów brak – to gra dyskietkowa, wersję CD wydano, ale nie w Polsce) uświadamiają drogę, jaką przez te osiem lat przebyły przygodówki. Podobnie zresztą i dźwięk. Słynny muzyczny motyw Johna Williamsa wciąż bawi, ale słychać wyraźnie, że do symfonicznej jakości CD wiele mu brakuje.
Taras widokowy z wyjściem na pustynię
To, co powoduje, że Indiana Jones & The Fate Of Atlantis wciąż jest grą, z którą warto jest się zaznajomić, to wspomniana już fabuła i humor. Czynniki te, pozornie nieważne, okazują się wciąż przedłużać żywot programu LucasArts. Tu nie ma nudy, ciągle się dzieje coś nowego. Indiana lata balonem i steruje łodzią podwodną, rozwiązuje archaiczne zagadki i udaje ducha. Zdarza się mu też stoczyć pojedynek na pięści, negocjować z Arabami, prowadzić archaiczny pojazd i polować na kraby. Przygody te są zaiste filmowe – gracz przez cały czas cierpi, że nie zobaczy tego wszystkiego w kinie. A wkomponowanie creditsów w grywalną czołówkę programu jest po prostu majstersztykiem…
Duże Zwierze – wielbłąd
LucasArts nie sprzedaje już tego programu. Pojawia się on czasami jako dodatek przy specjalnych edycjach najnowszych gier firmy bądź jako bonus w czasopismach (ostatnio bodajże w Brazylii, gdzie istnieje czasopismo opisujące tylko i wyłącznie przygodówki). Warto się jednak postarać i nawet spod ziemi wykopać Indiego. To jest bowiem jedna z tych gier, które powinno się znać. Na pamięć.

About