Strategiczne gry do pobrania dla dziewczyn za darmo

NHL 2001

NHL 2001

Post by relatedRelated post

Wnioski i wywody

     Hokej to wspaniała dyscyplina sportu. Jest w niej wszystko, co prawdziwemu mężczyźnie jest potrzebne do przeżycia prawdziwych i silnych emocji. I dynamika rozgrywki i ostre bójki, i wspaniała atmosfera towarzysząca wydarzeniom na lodowisku.
Wobec ogromnej popularności hokeja za oceanem, nie jest dziwnym fakt, że producenci gier komputerowych od lat próbują tworzyć jak najwierniejsze symulacje rozgrywek hokejowej ligi NHL. Jak do tej pory, najlepiej wywiązywała się z tego zadania firma EA Sports, która w swoich produktach stworzyła doskonałą symulację meczu hokejowego. Począwszy od charakterystyk zawodników i sposobów kierowania poczynaniami drużyny, poprzez grafikę i animację graczy, aż do samej atmosfery meczu, produkty z serii NHL XXXX stoją niezmiennie na najwyższym poziomie realizmu ze wszystkich gier sportowych (ofkoz, jeśli chodzi o jakiekolwiek rozgrywki drużynowe). Nie są to zwykłe zręcznościówki, lecz prawdziwe gry symulacyjne, które cechuje ogromna wierność oddania hokejowych realiów.
Gry np. z serii FIFA robione są naprędce i nie wciągają w takim stopniu, jak od lat wspaniale dopracowane produkcje traktujące o najszybszej i najchłodniejszej grze na Ziemi, jak nierzadko nazywany jest hokej na lodzie. Spowodowane jest to tym, iż w USA, gdzie wspomniane przeze mnie gry powstają, piłka nożna (rozgrywki ligi MLS) cieszy się sporo mniejszą popularnością niż NHL czy NBA. Idąc dalej stwierdzić należy, że gry komputerowe z rozgrywkami tych ostatnich są przygotowywane o wiele staranniej i dokładniej niż seria „fifek”. NHL i NBA robione są w głównej mierze na rynek amerykański i to właśnie główny powód ich świetnego dopracowania, tak audio-wizualnego jak i merytorycznego. Nie zrozumcie mnie źle. Seria gier FIFA jest naprawdę dobrą produkcją, ale zostaje sporo w tyle za NBA czy właśnie za NHL. A do poziomu tej ostatniej, brakuje jej moim zdaniem bardzo wiele.
Tak szczerze mówiąc, niezbyt dobre „fifki” (za najlepsza uważam niezmiennie FIFA ’96), zbytnio nie martwi, bo moją sportową domeną jest hokej a to ma być recenzja gry o hokeju, więc czas najwyższy skończyć wywody o piłkach i zacząć wreszcie właściwą recenzję najlepszej gry sportowej wszechczasów, jaką jest w moim odczuciu NHL 2001.

Na tę grę czekałem całe życie

Intro do nowej „hokejówki” EA Sports’ów jest szczerze mówiąc takie sobie. Jego autorzy zdecydowali się całość filmu skomponować ze scen renderowanych. Moim oczom ukazały się posklejane urywki z meczów rozgrywanych w NHL2001. Przygrywała przy tym całkiem adekwatna do sytuacji muzyka. Miałem nadzieję, że ten styl muzyczny będzie dane mi usłyszeć także w samej grze. W menu i podczas przerw w grze. Szczególnie mocno przykuła naszą uwagę wspaniała animacja zawodników. Zastanawiałem się, czy czasem całe intro nie jest wyrenderowane specjalnie na tę okazję. Nie mogłem po prostu uwierzyć, że taka cudowna grafika i muzyka, będą mi towarzyszyły także podczas moich meczów.
Menu gry jest wykonane bardzo estetycznie i przejrzyście. Zarówno osoby, które zetknęły się z poprzednimi częściami gier z tej serii, jak i kompletni nowicjusze, nie będą mieli najmniejszych problemów, jeśli chodzi o obsługę programu. Moje marzenia legły jednak w gruzach, gdy usłyszałem muzykę, jaką zaimplementowano w tegorocznej edycji NHL. Jest ona bowiem bardzo podobna stylistycznie do tej z NHL 2000. Jeśli ktoś jej nie słyszał, to napisze tylko, że jest to marne przedstawicielstwo stylu drum’n’bass. Do licha ciężkiego! Kto śmiał taki styl muzyczny „wsadzić” do gry o hokeju??? No pytam, kto??? Ludzie kochani, przecież te dźwięki psują dokumentnie wyobrażenie o hokeju i całą jego „otoczkę”. Moim zdaniem, ekipa EA popełniła ten sam błąd już po raz drugi, dobierając nieodpowiednią dla gry muzykę. Szkoda. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej. 🙂
NHL 2001 dostarcza grającemu mnóstwo opcji konfiguracyjnych. Możemy bowiem poza ustawieniem surowości sędziów, i skonfigurowaniem opcji meczowych (czas trwania tercji, rodzaj sędziowania i wiele innych), dobrać odpowiednie parametry sztucznej inteligencji graczy sterowanych przez komputer. Opcji tych jest mnóstwo. Graficzne, dźwiękowe, opcje gry i sztucznej inteligencji. Te ostatnie są najciekawsze. Możemy bowiem określić agresywność takiego gracza, szybkość jazdy sprintem, wytrzymałość kondycyjną (upływ sił) i fizyczną (podatność na kontuzje). Nawet można regulować współczynnik tarcia krążka o lód! Pozwolono także na zapisywanie swoich gotowych zestawów opcji konfiguracyjnych, dzięki czemu jesteśmy w stanie stworzyć zbiór ustawień gry na każdą okazję.
Z poziomu głównego menu mamy także wgląd w statystyki z końca sezonu 1999/2000 i dawniejszych (opcja będąca cechą charakterystyczną całej serii o NHL). Można także obejrzeć wcześniej zapisane powtórki i stworzyć swojego zawodnika i całą drużynę.
Edytor wbudowany w grę jest bardzo ciekawy. Ma on wszystkie opcje dostępne już w NHL 2000, ale został wzbogacony o jeszcze kilka innych. W najnowszej edycji gry, możemy stworzyć własną drużynę, wybierając jej nazwę i stroje, w których będzie grała, a także możemy zaprojektować własne logo zespołu. Jeśli chodzi o nazwę ekipy, to nasza swoboda ogranicza się jednak tylko do nazwania jej. Nie możemy wpisać nazwy miasta, z którego ona pochodzi. Tu jesteśmy zmuszeni do wybrania jednej z przygotowanych przez programistów. Nie wiem, czy jest to uwarunkowane tym, że zdecydowano, że niezbyt pięknie będzie brzmiało wyczytywanie stworzonych przez graczy drużyn jako „Custom Team„, czy były tego inne powody. Wiem jednak jedno. Fakt niemożności nazwania swojej drużyny „po swojemu”, w połączeniu z brakiem możliwości wciągnięcia jej w rozgrywki sezonowe, a także turnieje i playoffy, stanowi najpoważniejszy minus tej gry
Sprawą, która polepsza ten stan rzeczy jest udoskonalony edytor zawodników. Nadal można stworzyć samego siebie, dzięki opcji „Face In The Game„. Jako wzór naszej twarzy, posłużyć nam będzie mogło zeskanowane wcześniej zdjęcie. Teraz wystarczy prawidłowo rozłożyć na powierzchni twarzy specjalne punkty, którymi zaznaczane są jej rysy, i gotowe. Musimy jeszcze tylko nazwać zawodnika, ustawić jego wiek i poziom hokejowego doświadczenia, oraz ustalić parametry, które będą charakteryzowały jego umiejętności jako hokeisty. Potem tylko „save” i gramy samym sobą w hokeja! Zabawa z importerem twarzy może być całkiem długa, gdyż czasami trzeba się będzie nieźle pomęczyć, żeby efekt naszych działań odpowiadał w przyzwoitym stopniu stanowi faktycznemu. (Ten gość w stroju Boston Bruins na screenach z numerem 81, to ja)

Merytoryka

     Jedną z niezaprzeczalnych zalet „hokejówek” z EA Sports było świetne przygotowanie gry od strony merytorycznej. Nie inaczej jest i tym razem. Doskonale przedstawiono współczynniki graczy. Jest ich wzorem z lat poprzednich 17 (punktowane od 40-100) i są one doskonale wyważone. W pełni odpowiadają formie zawodników, w jakiej skończyli oni sezon 1999/2000. Nie ma praktycznie żadnych przekłamań w tym aspekcie. Wszystko naprawdę jest doskonale przygotowane. Przydział punktów na poszczególne współczynniki jest sprawiedliwy i nie krzywdzący w żaden sposób żadnego z zawodników występujących obecnie w NHL. Żaden z hokeistów nie ma całościowej noty równej 100. Jest to bardzo dobre posunięcie, gdyż nie ma graczy idealnych. Może to brzmi i śmiesznie, ale dla zagorzałych fanów hokeja ma to przeogromne znaczenie.
Również opcje trenerskie i możliwości zestawienia drużyny zostały zrealizowane wzorowo. Także i w tym roku zestaw opcji trenerskich firmuje jak zwykle Marc Crawford. Jest on zrealizowany w taki sam sposób, jak przed rokiem. Co to oznacza? Jest po prostu wyśmienity. Możemy ustawić pressing i styl gry w obronie i ataku, taktykę podczas gry w przewadze i przeciw tzw. Odd Man Rush. Po prostu otrzymujemy doskonałe narzędzie pozwalające nam zestroić po swojemu drużynę. NHL 2001 to nie FIFA 2000 czy 2001.
Tu, przed każdym meczem ważne jest odpowiednie ustawienie formacji i stylu gry drużyny. Jeśli dany gracz ma okresową zwyżkę formy (Hot Streak), to logicznym jest, że powinien zagrać w lepszej, niż dotychczas linii. (No, chyba, że gra od zawsze w pierwszej :-)). No i odwrotnie: Cold Streak powoduje przesunięcie gostka o linię w tył, lub wyłączenie go z danego meczu. W FIFA’ie nawet na najwyższym poziomie trudności, można było wygrać całą ligę, :bazując na jednej wyjściowej jedenastce i jednej strategii gry zespołu. W NHL 2001, na najwyższym poziomie trudności, takie dokonanie graniczy z cudem! Powaga. Komputer na najwyższym poziomie potrafi tak namieszać, że przegrywając 5:0, na 10 minut przed końcem meczu, potrafi doprowadzić do remisu, a nawet z nami wygrać! To nie przelewki, a odpowiednia taktyka, dobrana pod kątem kolejnego meczu okazuje się nierzadko kluczem do sukcesu. Mówiąc najogólniej, to właśnie jest realizm. Stanowi to właśnie o niesamowitym realizmie gry i sprawia, że mamy do czynienia z symulacją gry w hokeja, a nie „zwykłą” zręcznościówką.
W wersji gry z numerkiem 99 w nazwie, prawdziwą bolączką było odwzorowanie rynku transferowego. Niedoskonałości te zostały prawie wyeliminowane w NHL 2000, co w znacznym stopniu przyczyniło się do sukcesu gry. Teraz, sprawa transferów została rozwiązana jeszcze lepiej. Choć nadal można znaleźć odpowiednią technikę wymiany „pewniaków”, tzn. tych hokeistów, na których kluby bardzo chętnie się wymieniają, to jest to nieco trudniejsze niż w wersji o rok starszej. Nowością przy tej okazji jest możliwość oddania drużynie, z którą się targujemy o jakiegoś gracza, naszego prawa do wyboru zawodnika w pierwszej a nawet w drugiej rundzie draftu. Jeśli mamy dobrą ekipę, a bardzo potrzebujemy jakiegoś zawodnika, który wypełniłby lukę w zespole, to w zamian za niego możemy ofiarować jego macierzystemu klubowi nasze prawo wyboru w draftcie. Proste aczkolwiek skuteczne rozwiązanie, mające swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Zawodników możemy pozyskiwać nie tylko z wymian między klubami, ale także z draftu i listy wolnych agentów (Free Agents / Waivers). Draftu dokonujemy po skończonym sezonie (o tym nieco później). Natomiast wolnych agentów możemy zatrudnić w dowolnej chwili, o ile ktoś figuruje na takowej liście. Podczas sezonu to jeszcze pół biedy, ale po skończeniu takowego, zdarza się, że o jednego zawodnika, któremu właśnie wygasł kontrakt, bije się kilka a nawet kilkanaście drużyn!
Jak już jesteśmy przy drużynach, to może skrobnę kilka słów o nowych ekipach w NHL 2001. Jak zapewne wielu wiadomo, w tym roku rywalizację o Puchar Stanleya rozpoczęły dwie nowe drużyny: Columbus Blue Jackets (nowy klub Krzysia Oliwy) i Minnesota Wild. Jako beniaminki ligi, są one tymczasowo kopane i ogrywane, choć czasami zdarzają im się i spektakularne wygrane. Na arenie międzynarodowej przybyłe dwa nowe team’y. W tym roku zagrają z nami także Łotwa i Ukraina. Nie są to mocne ekipy, ale np. Francję skopać potrafią. 🙂

Jak by tu zagrać

     Same tryby gry pozostały, w porównaniu do NHL 2000, niezmienione. Nadal mamy możliwość rozegrania pojedynczego meczu, całego sezonu, playoff’ów, albo też wzięcia udziału w turnieju czy konkursie rzutów karnych. Pozostał także tryb multiplayer (sieć lokalna i internet). Pokrótce omówię każdy z nich.

  • Quick Game: Pojedynczy mecz. Wybieramy drużyny, mieszamy w składach i ustawieniach i wyruszamy na lód.

  • Playoff: Wybieramy drużynę i ruszamy do walki o Puchar Stanleya w systemie do 4, 3, 2 lub 1 wygranej. Oczywiście ilość meczów decydujących o przejściu do kolejnej rundy możemy ustawić według swoich preferencji.

  • Shootout: Konkurs karnych. Wybieramy drużyny i stajemy do konfrontacji. Gra się jedną serię po 5 strzałów. Jeśli nie przyniesie ona rozstrzygnięcia, gra wkracza w fazę Sudden Death – kto nie strzeli, ten przegrywa (przy trafieniu przeciwnika)

  • Tournament: Turniej. Musimy zdecydować, które drużyny, które będą w nim uczestniczyły, oraz określić ilość grup, drużyn w nich liczbę meczów grupowych.

  • Multiplayer: Gra sieciowa. Maksymalnie do 10-ciu graczy. Można rozegrać cały sezon. Dostępne protokoły: TCP/IP dla internetu i IPX dla sieci lokalne.

  • Season: Sezon. Wybieramy długość sezonu, ilość zespołów, konfigurujemy opcje gry. Potem jeszcze wybieramy swoją ekipę i ruszamy w długi i mozolny bój po upragnione trofeum (można wybrać skład drużyn korzystając z opcji Fantasy Draft).

W rozgrywki sezonu NHL, wpleciony jest tryb kariery. Swoją drużynę prowadzić będziemy mogli (podobnie jak i w NHL 2000) przez 10 kolejnych lat! Po skończonym sezonie, bez względu na to, jak się w nim zaprezentujemy, czeka nas rekrutacja do ligi, młodzików grających do tej pory w ligach niższych niż NHL. Po zakończeniu tej czynności, przechodzimy do ekranu negocjacji, gdzie staramy się pozyskać dla swojego klubu zawodników, którym wygasły kontrakty z ich klubami. Przy próbie podjęcia negocjacji, od razu widać nastawienia każdego z hokeistów do przyszłej pracy w naszym klubie. Im buźka bardziej uśmiechnięta, tym chętniej dany gracz do nas przejdzie.
Taki schemat sezonu i jego końca powtarzał się będzie 10 razy. Po każdym sezonie, komputer przyznaje dodatkowe lub ujmuje karnie punkty składające się na charakterystyki umiejętności graczy. Jeśli danemu delikwentowi sezon wyszedł całkiem nieźle, to jego współczynniki z pewnością wzrosną. Czasami nawet znacznie i delikwenci dostaną nawet status gwiazdy. Jeśli jednak sprawy miały się w minionym sezonie inaczej, no to sorry Winnetou, ale współczynniki lecą w dół jak spadająca winda osobowa. Wszystko zależy od wieku graczy, ich ostatniego sezonu, długości gry w NHL i tego, czy ich drużyna w ogóle weszła do playoff’ów.
Naturalną rzeczą jest to, że zawodnicy, którzy grają w lidze od kilkunastu lat, wcześniej czy później, musza odejść na sportową emeryturę. Taka procedura ma miejsce także i w NHL 2001. Starzy wyjadacze w stylu Raymonda Bourque’a, Marka Messiera czy A’la MacInnis’a, szybko pożegnają się z hokejem, a ich miejsce zajmą nowi, młodsi zawodnicy. Takie procedury mają miejsce normalnie i w grze też znalazły miejsce.

Pre-game presentation

     Po kilkunastu sekundach od ostatniego kliknięcia, pojawiła się przed moimi oczyma szatnia miejscowej, z której, przy nawoływaniach trenera, zaczęli gęsiego maszerować zawodnicy. Kaski świeciły srebrnymi refleksami, goście chrząkali i twardo stąpali po podłodze. Po chwili wszyscy znaleźli się w korytarzu prowadzącym prosto na lodowisko. Większa część drużyny porozsiadała się na ławkach, kręcąc głowami na boki i sprawdzając, jak dużo fanów przyszło zobaczyć ich w akcji. W tym czasie, pierwsza piątka zespołu, w świetle fioletowych reflektorów punktowych, wyjechała na skąpaną w srebrnej poświacie taflę lodowiska. Całemu wejściu zawodników do hali towarzyszył niesamowity aplauz i krzyk publiczności. Kibice przywitali swych ulubieńców tak, jakby byli oni gladiatorami walczącymi ku uciesze tłumów (poniekąd jest to prawda).
Głos głównego spikera ciągle zachęcał do głośnego przywitania graczy. Kamera przeniosła się na lodowisko, po którym, rozciągając się i rozgrzewając mięśnie, jeździli zawodnicy. I wtedy to doznałem prawdziwego szoku. Ludzie kochani! Ależ Ci goście wyglądają! :-o. O w mordę! Ale grafika. W pierwszym momencie wpadłem w niemy zachwyt i nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Oprawa graficzna NHL 2001 to po prostu VII-my cud świata! Twarze hokeistów wyglądają przeraźliwie realnie. Są tak prawdziwe, że aż chce się krzyczeć! Śliskie i błyszczące kaski, mienią się przy najmniejszym ruchu głową.
Obserwując jeżdżących i wyginających się hokeistów oraz rozciągających mięśnie goalie obu drużyn, doznałem kolejnego szoku. Ta animacja postaci! O w mordę (po raz drugi)! Przecież ci goście ruszają się ultra-realistycznie. Nawet więcej. Lepiej i bardziej niż prawdziwi, w rzeczywistości! Poruszają się z wielką gracją, idealnymi, płynnymi posunięciami nóg nabierają prędkości. Balansują ciałem przy zahamowaniu lub przygotowaniu się do ataku na przeciwnika. Coś pięknego! Motion Capture jest jeszcze lepszy niż myślałem, że będzie. Wszystkie ruchy zawodników wyglądały tak naturalnie, że po prostu nie sposób tego opisać. To trzeba zobaczyć na własne oczy. Inaczej nie uwierzycie! Jedno mogę powiedzieć wprost. GRAFIKA I ANIMACJA POSTACI W NHL 2001, SĄ NAJLEPSZE W HISTORII GIER KOMPUTEROWYCH! I biorę za to zdanie pełną odpowiedzialność!
Również twarze zawodników zostały wykonane z iście mistrzowska dokładnością. Każdego zawodnika da się poznać nie tylko po numerze na bluzie, ale właśnie po jego facjacie. Wygląda to wszystko doprawdy cudownie. Wystarczy spojrzeć chociażby na Lindrosa, Selanne czy Weighta. Wyglądają jak żywi.

Mecz

I tu właśnie gra urywa nam głowę przy samej… no, wiecie przy czym. Dynamika rozgrywanych meczów jest po prostu idealna. Wszystko toczy tu się w szybkim tempie. Każda akcja, to uczta dla oczu i ducha. Podczas grania w NHL 2001, przeżyć będzie nam dane nie lada emocje. Czasami już zdaje się, że strzelimy właśnie gola, ale w ostatniej chwili, bramkarz drużyny przeciwnej, wspaniałym wizualnie szczupakiem, zablokuje drogę krążka do bramki. W ogóle repertuar zagrań goalie, prezentuje się o niebo lepiej niż w NHL 2000. Bramkarze popisują się fenomenalnymi paradami, ratując tyłek swojego zespołu w chwili, gdy już prawie pewnym jest to, że wpuszczą gola. Wygląda to przepięknie. Zupełnie tak, jak w rzeczywistości. Czasami zdarzają się jednak głupawe reakcje bramkarzy. Np. Krążek wystrzelony w górę zmierza ku siatce. Goalie zamiast zamurować do niej dostęp i stanąć jak najbliżej bramki, oddala się i wyjeżdża na spotkanie z krążkiem. Okazuje się jednak, że zawędrował za daleko i krążek przelatuje nad bezradnym bramkarzem, wpadając do siatki ku uciesze widzów zasiadających na trybunach. Trochę to głupio wygląda, ale i tak ogólne wrażenie z „pracy” bramkarzy jest jak najbardziej pozytywne.
Jeszcze lepiej prezentuje się zasób zagrań hokeistów grających w polu. Doszły bowiem dwa dodatkowe przyciski odpowiedzialne za wykonanie zwodu z obrotem w lewo i prawo. W połączeniu ze standardowymi trikami (dekes), tworzą one naprawdę spory zasób możliwych do wykonania zagrań. Co szybsi i lepiej wyszkoleni technicznie zawodnicy potrafią tak „zaczarować” obronę przeciwnika, że Ci nawet nie spostrzegą się, jak zostaną za plecami pędzącego na bramkę napastnika.
Wobec polepszonego systemu ruchów i zagrań zawodników, naturalnym krokiem producentów było zwiększenie poziomu trudności gry i sprawieni, by wirtualni hokeiści zaczęli grac jak ci prawdziwi. Polepszono AI obrońców, przez co trudniej jest nam dojść do pozycji strzeleckiej. Krycie odbywa się już na połowie boiska, a w tercji obronnej przeciwnika trzeba naprawdę uważać, by nie zostać rozłożonym na lodzie. Jeśli jednak uda nam się oddać dobry strzał na bramkę, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie on zablokowany przez któregoś z obrońców. Jeśli natomiast zdecydujemy się na podanie do lepiej ustawionego kolegi z drużyny, to nie zdziwmy się, jeśli jeden z defenderów wyjedzie, przejmie „klocek” i z furią ruszy na naszą bramkę, wykorzystując zamieszanie w naszych szeregach
Strzelać na bramkę można naprawdę na wiele sposobów. Są tu strzały z „klepy”, z nadgarstka, one-timery (uderzenie bezpośrednio z podania, nie przyjmując krążka, tylko od razu kierując go w światło bramki). Można tez próbować szczęścia stojąc lub jadąc tyłem do bramki, z półobrotu, lobem, czy chociażby zmieniając kijem tor lotu krążka.. Taki to obraz gry ma miejsce w NHL 2001.
Komputer nie gra schematycznie, nie gra samolubnie. Dobry center komputera prawie bezbłędnie prowadzi grę i „rozdziela krążek” pomiędzy kolegów z zespołu. Jednymi słowy, gra w wykonaniu komputera, żywo przypomina prawdziwy mecz, oglądany w telewizji. My za swoje błędy czasami będziemy musieli słono płacić. A oto przecież chodzi, bo człowiek uczy się na błędach. A dzięki tej nauce staje się coraz to lepszy.
Są oczywiście akcje, których w grze nie da się wykonać (vide „położenie” bramkarza, objechanie bramki i strzał do siatki ponad leżącym jeszcze goalie Nie przesłaniają one jednak zalet doskonałego systemu sterowania zawodnikami.
Muszę także wspomnieć o bodikach, które teraz wyglądają wręcz nieprzyzwoicie realnie, dynamicznie i widowiskowo. Rażeni siłą uderzenia oponentów zawodnicy padają na lód jak młode renifery po pierwszych przymrozkach. Wywijają przy tym niestworzone figury akrobatyczne w powietrzu, co wydatnie podnosi widowiskowość i miodność gry. Wszelkie uderzenia ciał hokeistów jedno o drugie, lub o bandę są świetnie przedstawione i rozgrywają się z nieopisaną dynamiką. Po prostu cudo. Motion Capture w tej grze po prostu rządzi!
Hokej bez bójek to nie hokej. Także w NHL 2001 będziemy musieli od czasu do czasu wygarnąć przeciwnikowi prosto w twarz wszystko, co do niego mamy. Bitki są całkiem fajne. Szczególnie miło wygląda lądowanie na tafli lodu pokonanego właśnie przez przeciwnika. Pada on plackiem na twarz, lub spada, nieco onieśmielony i nieświadomy tego, co się wokół dzieje, na własne siedzenie.
Oprócz bójek, zdarzają się także kontuzje. Gdy dany klient padnie już na lód, podjeżdża do niego asystent medyczny i odprowadza potłuczonego delikwenta do szatni jego zespołu. Wygląda to naprawdę bardzo fajnie.
Uwzględniono także psychologiczny aspekt rozgrywania meczu hokejowego. Tzw. Momentum-Meter pokazuje na bieżąco, która drużyna lepiej się w danej chwili prezentuje psychicznie, a co a tym idzie, i fizycznie. Jeśli powalimy na lód kilku przeciwników i oddamy parę groźnych strzałów na bramkę, wskaźnik osiągnie maksimum, a naszym zawodnikom chwilowo podniesie się poziom adrenaliny we krwi i będą grać jeszcze agresywniej, strzelać mocniej, celniej podawać. Jest to dokładnym odzwierciedleniem zachowania z rzeczywistości. Zespół chwilami gra „na fali” i jest prawie nie do zatrzymania. Oczywiście, taki okres zwiększonej aktywności i wyostrzonych zmysłów u hokeistów nie trwa wiecznie, więc nie zdziwmy się, kiedy nasi przeciwnicy wpadną w odpowiednie tempo gry i zaczną nas przypierać do muru (tzw. Momentum Shift).
Gra raczy nas także krótkimi animacjami zawodników w chwilach, kiedy oczekujemy np. na wznowienie gry. Goście siedzący na ławce graczy, nerwowo ocierają pot z czoła, rozmawiają między sobą. Ich twarze i gesty wyrażają emocje, jakich w danej chwili doznają. Trenerzy nerwowo spacerują za siedzącymi zawodnikami, czasami tłumacząc coś na ucho swoim podopiecznym. Po zatargu pomiędzy zawodnikami, arbiter główny spotkania prosi do siebie kapitanów obydwu drużyn i rozpoczyna tłumaczenia, uspokaja zapał hokeistów i ostrzega o konsekwencjach takich starć. Naturalnie, żyjący gumę zawodnicy, zlewają go jak mogą, przytakując tylko ospale głowami.
Całości naszych zmagań przypatruje się, jak nietrudno zgadnąć, cała publiczność zgromadzona w hali. W tym roku, zdecydowano się na przedstawienie ludków na trybunach jako ruchomych bitmap. Muszę powiedzieć, że wygląda to o wiele lepiej niż w NBA 2000, czy FIFA 2000/2001. Gdy kamera rzuca szeroką panoramę na halę, dech w piersiach po prostu zapiera, na widok takiej masy ludzi. Fani machają rękoma, wstają z siedzeń, coś wykrzykują w stronę graczy. Gdy drużyna domowa przeprowadza akcję na bramkę przeciwnika, publika po prostu kwiczy z zachwytu, a po trybunach przewala się meksykańska fala. Świetnie podbudowuje to atmosferę meczu.
Na koniec warto wspomnieć o niezmordowanym tandemie komentatorów. Bill Clement i Jim Hughson są jak zwykle fenomenalni, jeśli chodzi o komentowanie wydarzeń rozgrywających. Ja te dwójkę siedzącą w gondoli prasowej, uważam za najlepszą parę komentatorów w grach sportowych. Rzetelność i fachowość, z jaką podchodzą do swojej pracy, jest godna podziwu. Mają ogromny zasób słownictwa hokejowego, mnóstwo wiedzy obejmującej całość historii NHL i ogromne poczucie humoru. Po ich głosie słychać, że kochają to, co robią. Każdą, choćby najgorszą i najmniej widowiskową akcję na boisku, skwitują jakimś żartobliwym powiedzonkiem. A gdy na tafli robi się „gorąco”, dają z siebie wszystko, jarając się nieprawdopodobnie każdą akcją. Po zdobyciu gola przez którąś z drużyn, przybliżają graczom sylwetkę strzelca, ujawniając parę szczegółów z jego kariery.

Dla ambitnych

     Popsioczyłem nieco na muzykę w NHL 2001. Prawdą jest bowiem to, że nie pasuje ona do klimatu gry. Chłodnemu, szybkiemu sportowi powinna towarzyszyć zgoła odmienna muzyka. Świetnym rozwiązaniem jest przewidziana przez programistów możliwość „podpięcia” do gry swojej własnej muzyki. Można było tak zrobić już w poprzedniej wersji gry, ale w tym roku posunięto się nieco dalej. Teraz mamy wpływ na to, które przekonwertowane przez nas kawałki muzyczne będą odgrywane np. po zdobyciu gola przez drużynę domową, a które po np. odgwizdaniu kary dla zawodnika gości. Pozwala nam to na dokładne poukładanie fragmentów muzycznych i wrzucenie ich do gry wedle własnego widzimisię. Taką możliwość możemy traktować jako zapowiedź bardziej przyjaznych i dokładniej konfigurowalnych gier, na kształt której w pewnym sensie będą mieć wpływ jej użytkownicy. Aby można było umieścić w grze swoją muzykę, niezbędne jest ściągnięcie z internetu (już niedługo także i z WIG-u) specjalnego konwertera popularnych plików muzycznych (WAV MP3 AIFF). Dzięki niemu, swoje ulubione kawałki będziemy mogli zmienić w odczytywane przez NHL 2001 pliki ASF.

Podsumowanie

     NHL 2001 uważam za najlepszą grę sportową wszechczasów na PC. Jest w niej wszystko, co we wzorowej produkcji tego typu powinno się znaleźć. Doskonała zawartość merytoryczna programu została okraszona fenomenalną oprawą wizualną. To, czego dokonali ludzie z EA Sports, zasługuje na medal. Ta gra nie jest bowiem zręcznościowym uganianiem się za krążkiem, ale symulatorem rozgrywek hokejowych z prawdziwego zdarzenia. Jest to pierwsza gra sportowa w historii, o której można powiedzieć, że jest właśnie SYMULATOREM. Jako trener Imperialnej Drużyny Hokejowej, NHL 2001 mogę z czystym sumieniem polecić każdemu fanowi komputerowej adaptacji rozgrywek sportowych. Po spotkaniu z tą grą, na pewno nikt nie będzie zawiedziony. Satysfakcja gwarantowana! 🙂

Plusy
Minusy
  • Prawdziwa symulacja gry w hokeja
  • Fenomenalna grafika
  • Doskonała zawartość merytoryczna
  • Powalający Motion Capture
  • Wysoki poziom AI
  • … i cała masa innych
  • Dla niektórych: denna muzyka w menu
  • Drobne błędy w „pracy” bramkarzy
  • Spore wymagania sprzętowe przy maksimum detali
About