Strategiczne gry do pobrania dla dziewczyn za darmo

Necronomicon

Necronomicon

Post by relatedRelated post

     Przygodówka Necronomicon oparta na motywach twórczości H.P. Lovecrafta powinna być horrorem, a jest kryminałem. Ta dziwna zamiana nie psuje jednak przyjemności, jaką gracz czerpie z gry. Za psie pieniądze.
Już na wstępie zaznaczyć muszę, iż najnowsza produkcja Wanadoo jest tworem standaryzowanym. Jeżeli bowiem widziałeś jakąkolwiek z starszych przygodówek firmy Cryo, takich jak Atlantis, Pompeje, Aztec czy Egipt, to wiesz, jak Necronomicon wygląda. Otóż wydarzenia obserwujesz z oczu bohatera i tylko od czasu do czasu oglądasz uprzednio wyrenderowane filmiki. Ponadto poruszasz się po z góry ustalonych lokacjach, gdzie od czasu do czasu używasz znalezionych przedmiotów. Na znany z serii Monkey Island humor nie masz co liczyć. I jeszcze jedna wskazówka – skojarzenie dla bardziej obeznanych graczy. Tuż przed wakacjami CD Projekt wypuścił na nasz rynek inną grę firmy Wanadoo, zatytułowaną Dracula: Zmartwychwstanie. Powstała ona na bazie tego samego co użyty w Necronomicon silnika i w związku z tym wygląda niemal identycznie. Ten sam interfejs i bardzo podobne zagadki czynią z obu programów cyfrowe, to jest komputerowe bliźniaki. W poniższym tekście postaram się odpowiedzieć na dość trudne pytanie, czym tak naprawdę różnią się oba te tytuły i dlaczego cenię sobie polskie wydanie gry na motywach powieści Lovecrafta oczko wyżej niż gry kontynuującej najważniejsze wątki dzieła Stockera.

FABUŁA NECRONOMICON

     Rzecz dzieje się w 1927 roku na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, w okolicach opisywanego przez Lovecrafta miasteczka Providence. Główny bohater, William H. Stanton, dowiaduje się o chorobie umysłowej swego przyjaciela, Edgara Wycherleya. Wynajmuje niewielki dom, wprowadza się, aklimatyzuje. I – co ciekawe – wydaje mu się, że wszystko jest w porządku, że cała ta afera zdrowotna nie ma w sobie ani ziarenka prawdy. Pewnego dnia jednak podenerwowany Edgar wpada do jego mieszkania i wciska mu w dłoń tajemniczy przedmiot. Prosi jednocześnie, by nie oddawać go mu, nawet gdy będzie o to prosił. Zdziwiony William chwilę później gości doktora Egeltona, opiekującego się rodziną Wycherleyów. Starszy człowiek prosi o pomoc w rozwiązaniu zagadki choroby jego podopiecznego sugerując, iż ma ona związek z badaniami, jakie Edgar prowadził.
I w tym miejscu (a nawet ciutkę wcześniej) do głosu dochodzi gracz. Początkowo bawi się w głównego śledczego; odwiedza podejrzanego i jego rodziców, analizuje ich każde słowo, bada tropy i szuka informacji na temat podejrzanych. Z czasem na pierwszy plan wysuwa się postać nieżyjącego już kupca i alchemika nazwiskiem Herschel, który przed 150 laty prowadził w okolicach Providence tajemnicze eksperymenty. Jego postać wiąże się zaś z tytułową sumeryjską księgą umarłych. I choć gra pozostaje kryminałem, w którym strachu umieszczono niewiele, to potwory zaczynają powoli zaludniać ekran.
W wspomnianej Draculi rzecz miała się nieco inaczej. Wydarzenia wciągały gracza w daleko większym stopniu, gdyż mniej w nich było kryminału, a więcej rozpaczliwej walki z czasem, walki o zaginioną dziewczynę imieniem Mina. Z drugiej jednak strony akcja Necronomicon, choć rozwija się wolniej, jest bardziej poukładana i przez to bardziej wiarygodna. Ciężko jej zarzucić jakieś straszne zafałszowania rzeczywistości i pomysły rodem z Hollywood, przez co – mimo wiejącej czasem z ekranu nudy – wydarzenia w Providence i niedalekim Pawtuxet niosą z sobą odrobinkę autentyzmu.

ROZGRYWKA

     Standardowy interfejs i engine Necronomicon, wzorowany na silnikach autorstwa Cryo, narzucił pewne ograniczenia. Pierwszą bolączką jest całkowicie liniowy scenariusz. Większość czynności wykonuje się w z góry ustalonej kolejności. Jeśli nie pogadasz z kapitanem pracującym na brzegu, nie dowiesz się niczego o Herschelu. Nie będziesz mógł przez to zajrzeć do biblioteki i w konsekwencji nie odnajdziesz innego, bardzo istotnego budynku. Kolejną wadą programu są nieinteraktywne rozmowy. Po kliknięciu na postać, z którą chcesz pogadać, oglądasz animowaną scenkę. Możliwości wyboru pytań brak… Nie możesz też porozmawiać z daną osobą w sytuacji, gdy nie wykonałeś jeszcze określonej przez scenariusz czynności! Niestety jest to charakterystyczna cecha nie tylko Necronomiconu i Draculi, ale i wszystkich gier tego rodzaju. Zresztą… czy powstała kiedyś jakaś całkowicie nieliniowa przygodówka? Czyż wyraz ten nie został ukuty tylko i wyłącznie dla mniej lub bardziej skomplikowanych RPG-ów?
Wracając do tematu – w omawianej grze pojawia się niewiele zagadek. Klasycznych układanek polegających na manipulowaniu obręczami, przesuwaniu płytek czy określonych elementów jakiejś maszyny naliczyłem ledwie kilka. I dobrze, to nie Myst, to nie gra logiczna, a zwykła przygodówka. Jednakowoż w Necronomicon znalazłem nie więcej niż trzydzieści przedmiotów, jakie można w grze użyć. W porównaniu do takiego Simon The Sorcerer 2 jest tego bardzo niewiele, co ciągnie za sobą dość oczywiste skutki. W tamtą grę grało się tygodniami, na tą zaś starczy kilkanaście godzin łażenia po okolicy i rozglądania się po poustawianych niemal w każdej izbie stołach. Z drugiej jednak strony miłośnicy gier prostych, nie nastręczających większych problemów, jednym słowem takich, które same się przechodzą, będą wniebowzięci. A takich ludzi, wbrew pozorom, jest znacznie więcej niż hardcore’owców rozkochanych w Escape From Monkey Island dla przykładu.
Tak więc fani prostoty otrzymają grę, która nie zmusi ich do wykonywania stu czynności w jednym miejscu (a la Świrus) i ciągłego myślenia nad zastosowaniem milionów przedmiotów, które mają w ciężarówce (do kieszeni się nie zmieściły), pozwoli im za to przespacerować się po miasteczku, pooglądać drzewka i domki, wreszcie popatrzyć sobie na piękne wnętrza bez martwienia się o kolejne zagwózdki. Inna sprawa, że w kilku miejscach – podobnie jak to miało miejsce w Draculi – autorzy scenariusza przegięli pałę. Podziemne laboratorium Edgara kryje w sobie zagadki, których rozwiązanie bez dobrej solucji, wyciśnie pot na czoło niejednego twardziela.

DŹWIĘCZĄCA GRAFIKA

Pojawiająca się w Necronomicon szata dźwiękowa nie powala tak, jak robiły to melodie z Atlantis. Owszem, niemal przez cały czas rzępoli jakaś przerażająca muzyka, zaś wszelkie odgłosy brzmią niepokojąco, jednak nawet poczciwy Dracula był pod tym względem bardziej zróżnicowany. Nie znaczy to jednak, że dźwięki w Necronomicon są kiepskie. O nie! Skrzypiące drzwi, szumiąca woda koło fontanny, pukanie czy dzwonek do drzwi brzmią autentycznie. Tykanie zegara stojącego w korytarzu domu Williama inaczej brzmi, gdy na niego spojrzeć, a inaczej, gdy się odwrócić. Tyle że wszystko to nie tworzy tak dusznej atmosfery, jaką miała doskonała pod tym względem Dracula.
Na szatę graficzną programu składają się natomiast wyrenderowane lokacje (z możliwością rozglądnięcia się dookoła oraz w górę i w dół – zabrakło tego bajeru w polskim Schizmie) oraz standardowe filmiki przerywnikowe. Te drugie są zaledwie poprawne, bo choć nieco sztywne postacie pasują do epoki, a poszczególne kadry zostały przygotowane z dbałością o szczegóły, to całość wyreżyserowano jednak nie tak dynamicznie jak analogiczne fragmenty Draculi. Pasują one przez to do powolnego i dość realistycznego (a nie fantastyczno-filmowego) klimatu gry.
Lokacje wyglądają natomiast znacznie lepiej niż w opowieści o wampirze z Transylwanii. Brakuje obecnych tam, a jakże denerwujących postaci, które zdały się zastygnąć w pół słowa i stopić z tłem. W Necronomicon nieaktywne postacie też są nieruchome; ale to dlatego, że drzemią czy dumają. Ponadto kolory, jakimi posłużyli się autorzy tej gry, są znacznie bliższe naturalnym. Przykładowo bielone wapnem ściany wyglądają jak bielone wapnem ściany, a nie jak śnieżnobiała kartka, zaś panujący w bibliotece półmrok to półmrok, a nie jakaś kolorowa, błyszcząca mazia, jaką raczono nas w innych programach. Co więcej, w Necronomicon postarano się o szczątkowe animacje w niektórych lokacjach. Miejsce szumiącego, lecz nieruchomego strumyka z Draculi zajęła stojąca obok jednego z domów fontanna, z której naprawdę wypływa woda. To jakże ważny krok w kierunku zabicia martwoty, na jaką w grach tego typu narzekali recenzenci.

POLONICA

Każdy, kto weźmie do ręki pudełka z Necronomicon i Dracula: Zmartwychwstanie, z pewnością to pierwsze odrzuci. Adaptacja powieści Lovecrafta wygląda bowiem bardzo niepozornie; pudełko DVD z jakąś tekturką u spodu (a la serie ExtraGra czy SuperGra), czterostronicowa instrukcja i ortograf w opisie wymagań sprzętowych nie wróżą niczego dobrego. Zwłaszcza w porównaniu z twardym, lakierowanym pudełkiem konkurencji. Wystarczy jednak podejść do kasy, by przekonać się, iż nie należy sądzić po pozorach. Necronomicon kosztuje 29,90 zł, a więc o ponad połowę mniej niż Dracula (79 zł). Różnica olbrzymia jak na dość podobne gry oparte o ten sam engine i kosztujące programistów tyle samo pracy.
Kolejnym czynnikiem różnicującym oba tytuły jest spolszczenie. Lemon Interactive, jako firma, która przejęła w spadku dorobek niesławnej CODY (fatalnie tłumaczącej niektóre gry), wydawała się stać tu na z góry straconej pozycji. O dziwo jednak dokonała naprawdę przyzwoitego przekładu wszystkich tekstów pojawiających się w grze. CD Projekt, potentat w dziedzinie spolszczeń, wydając Draculę wydawał się niepokonany. O dziwo jednak zatrudnił fatalnych aktorów, którzy w ogóle nie pasowali do kreowanych postaci. W Necronomicon zadbano o to i dołożono wszelkich starań, by polska wersja językowa programu stała na najwyższym poziomie. Dlatego też przyznana przez CD Action ocena za spolszczenie tej gry wyniosła zasłużone 10 punktów na 10, co niewątpliwie jest ewenementem jeśli chodzi o rodzimy rynek. Wielkie brawa dla Cytrynki!

CO WYBRAĆ?

     Prawdziwi miłośnicy komputerowej przygody z pewnością sięgną po oba omawiane tytuły. Fani wampirów oraz nałogowi gracze w Zew Cthulhu też nie powinni mieć problemów z wyborem. Co jednak powinien zrobić przeciętny gracz, który chce zobaczyć prostą, ładną i przyjemną przygodówkę w języku polskim, a na oryginalności interfejsu mu nie zależy (bo nie jest nałogowcem i ani w Pompeje, ani w Fausta nie grał)? Możliwości ma dwie: z jednej strony uśmiecha się doń dynamiczna Dracula, z drugiej macha mu nieco bardziej statyczny i wyważony Necronomicon. Po co więc ma ów gracz sięgnąć? Moim zdaniem po ten drugi tytuł. Czemu? Kwestia ceny, spolszczenia i bardziej zwartej fabuły. Over!

About