Strategiczne gry do pobrania dla dziewczyn za darmo

Małe Dziecię w Internecie

Małe Dziecię w Internecie

Post by relatedRelated post

Pod tym dość intrygującym tytułem kryje się multimedialny przewodnik i poradnik traktujący o Internecie, przeznaczony dla użytkowników komputera mieszczących się w przedziale wiekowym 7-12 lat.

Uczyć dzieci „obsługi” Internetu? Hmm, z moich obserwacji wynika, że to zazwyczaj dorośli uczą się od swoich małoletnich pociech… Ale tak zupełnie na serio, to pomysł wydania multimedialnego przewodnika po Internecie skierowanego do najmłodszych jego użytkowników na początku wydał mi się pomyłką – wszystkim znana jest przecież niechęć dzieci do nauki ;). Jednak moje wątpliwości rozwiało intro…

Mały Wolniaczek (sympatyczny ślimaczek) już od dłuższego czasu bawił się samotnie. W końcu postanowił zaprosić do zabawy swoją mamę – ta jednak była zajęta sprzątaniem, więc delikatnie acz stanowczo odmówiła mu i przypomniała o tym, aby nie wchodził do laboratorium taty. Mały nie miał zamiaru łamać przykazania rodzica, ale bieg wydarzeń sprawił, że jednak znalazł się w tym zakazanym miejscu. Co gorsza, od razu jego uwaga skupiła się na stojącym w centralnym punkcie laboratorium pojeŸdzie, z wyglądu przypominającym machinę latającą. Wolniaczek, jak każde dziecko, bardzo zainteresował się nową „zabawką” i już po chwili siedział przy pulpicie sterowniczym. Jako że pulpit pełen był rozmaitych kolorowych przycisków ślimaczek nie zastanawiał się zbyt długo i po momencie wahania nacisnął ten, który spodobał mu się najbardziej… BUM, TRZASK, PRASK … statek znalazł się w zupełnie obcym świecie. Jak się po chwili okazało Wolniaczek wylądował w Królestwie Internetu. Przerażony zaczął zastanawiać się, jak powróci do domu. Na szczęście po chwili spotkał przyjazną mu duszę, która to odpowiedziała na to pytanie: otóż aby powrócić w rodzinne strony trzeba skompletować mapę, której kawałki rozrzucone są po całym terenie sieciowego królestwa.

… które obnażyło kompletnie „growy” charakter opisywanego programu :). Kontrolę nad poczynaniami naszego bohatera uzyskujemy za pomocą myszki, jak w typowej przygodówce. Wracając jednak do naszego zadania: wszystkie części naszej mapy zdobędziemy… tak, tak – buszując po Internecie.

Oczywiście, jest to tylko wirtualne buszowanie po Sieci (jak to brzmi ;)) – do skorzystania z programu nie jest potrzebne jakiekolwiek z nią połączenie. Co gorsza, podczas naszej wirtualnej podróży po wirtualnym świecie korzystać będziemy z wirtualnych programów, tak więc nie ma co liczyć na to, że po zapoznaniu się z Małe Dziecię w Internecie nasza pociecha będzie w stanie samodzielnie rozpocząć pracę z np. przeglądarką stron WWW – owszem, będzie znała teorię i podstawy obsługi programów tego typu, jednak do wypłynięcia na szerokie wody potrzebna będzie jednak pomoc kogoś dorosłego, co pod znakiem zapytania stawia walory edukacyjne programu. Paranoją jest już zaś fakt, iż bohater w którego się wcielamy nie potrafi pisać!!! Zatem wszystkie pola (np. pasek adresu w „przeglądarce” lub pola „do” i „temat” w „programie pocztowym”) są wypełniane automatycznie ew. musimy wybrać jedną z kilku możliwych wersji!!! Ja bardzo przepraszam, ale na okładce wyraŸnie napisano „wiek 7-12” – chyba nie chodzi o wiek autorów programu??? Proszę więc wskazać mi siedmioletnie dziecko, które nie potrafi pisać… Niestety, takich kwiatków jest więcej – np. wypełniając formularz wymagany do „załatwienia” konta u providera (a dotąd myślałem, że konto u ISP się kupuje) automatycznie podawane są informacje dot. Wolniaczka – jego wiek, płeć, imię… Ciekawe co w tym momencie pomyślą bawiące się z programem dziewczynki? Interesującą sprawą jest też fakt, że zaraz po „załatwieniu” tegoż właśnie konta wszystkie jego dane (łącznie z hasłem) przekazujemy naszemu „przyjacielowi” (poznanemu przed kilkoma minutami) – ja po raz kolejny pytam się: czego to ma uczyć?

Co gorsze, gra jest całkowicie liniowa – jeśli nie wypełnimy jakiegoś na pozór bezsensownego zadania (lub nie *klikniemy* w odpowiednim miejscu – paranoja, można spędzić 10 minut szukając nie klikniętego jeszcze elementu), nie mamy szans przejść dalej – niech przykładem głupoty takiego rozwiązania będzie fakt, że korzystanie z „przeglądarki WWW” (w tym zadaniu musimy wskazać poprawnie skonstruowany URL) możemy rozpocząć od razu, jednak już aby wysłać e-maila musimy posłuchać opowiastki o URL-ach… Nawet mimo tych denerwujących przypadłości, przez które nieraz stracimy dużo czasu, cała gra jest króciutka – jej przejście nie powinno nam zająć więcej niż godzinkę, z czego ok. połowę czasu spędzimy na czekaniu na nowe zadania/ poszukiwaniu niezbadanych elementów.

Podczas gry dziecko powinno poznać podstawowe informacje o takich usługach Internetowych jak: WWW (musimy wybrać prawidłowy format URL-a), e-mail (i znów trzeba wybrać prawidłową formę adresu), chat (tutaj trzeba wejść do odpowiedniego pokoju rozmów) oraz usenet (musimy otworzyć właściwego posta). Niestety, wszystkie te informacje są bardzo płytkie a nieraz nawet błędne (np. „czaty” stawia się na równi z irc), zbyt mało jest też informacji o Internecie jako całości. Zupełnie pomylonym pomysłem było też dorzucenie do tego wszystkiego wątku dotyczącego wideokonferencji, który może dzieciom jedynie namieszać w głowach (zero konkretów).

Małym urozmaiceniem dość dennej „zabawy” są dwie gierki zręcznościowe – pierwsza z nich to prościutka strzelaninka, w której jako pilot internetowego statku musimy wystrzelać wszystkie wirusy i hakerów, druga zaś to łapanie przedmiotów: z góry spada mnóstwo stuffu, my zaś musimy łapać rzeczy w stylu jabłuszek, lodów czy arbuzów, unikać zaś bomb, okularów przeciwsłonecznych i pinezek (co jest niezwykle powiązane z tematem Internetu ;)). Wadą obu gier jest nienajlepsza obsługa myszki, przez co czasem można wpaść w kłopoty…

Warto kilka słów poświęcić temu, co ujrzymy podczas gry. Otóż na początku dominującym elementem na ekranie będzie… czarna ramka, pojawiająca się przy rozdzielczościach wyższych niż 800×600. Jeśli przymknąć by na to oko, to grafikę należałoby ocenić wysoko – wszystko jest bajecznie kolorowe, animacja płynna… cud-miód, brakuje tylko orzeszków. Nie musimy też się martwić o nasze uszy – przygrywająca w tle muzyczka jest całkiem przyjemna, a co ważniejsze nie przeszkadza i nie irytuje (co niestety jeszcze często ma miejsce w aplikacjach dla dzieci), zaś wypowiadane przez bohaterów kwestie (oczywiście po polsku) brzmią całkiem naturalnie. Pewnym bonusem jest możliwość przełączenia języka gry na angielski, co może zostać wykorzystane do nauki podstaw tego języka.

Niestety, po raz kolejny na polskim rynku zawitał produkt nijaki, nie wiadomo do kogo skierowany i, wbrew szumnym zapowiedziom, nie uczący praktycznie niczego. Co gorsza, aplikacja kiepsko wypada też jeśli potraktujemy ją w kategoriach „zabawowych” – po prostu zewsząd wieje nudą. Ocenka 5/10 (ew. z małym plusikiem).

P.S. „Czy oglądając strony erotyczne i z przemocą poszerzamy swoją wiedzę?” – to jedno z pytań, na jakie muszą odpowiedzieć małoletni gracze… Zostawię to bez komentarza.

About