Strategiczne gry do pobrania dla dziewczyn za darmo

Konung: Legendy Północy

Konung: Legendy Północy

Post by relatedRelated post

     Nie będę ukrywal, że gdy usłyszałem po raz pierwszy o przygotowaniach do wydania Konunga, mocno się nań „napaliłem”. Tematyka legend i podań ludów północy bardzo mnie ciekawi. Chociaż moje doświadczenie w tej dziedzinie nie jest wcale duże, to nie ukrywam, iż nordyckie „klimaty” bardzo lubię. I to zarówno jeśli chodzi o muzykę (viking i black metal), jak i o gry poruszające ten temat. Tak więc z niecierpliwością czekałem na finalną wersję Konunga.
Kilka dni temu, pan kurier zawitał w moim domu, a ja odebrałem u niego najnowszą edycję Ultra Gry (podobnie jak w wypadku Super Gry, tak i za tym projektem stoi firma CODA), zawierającą w tym numerze pełną wersję oczekiwanego przez mnie programu.
Czym prędzej udałem się przed komputer. Z walącym jak młot sercem przebrnąłem przez proces startu Windozy i instalacji gry, po czym moim oczom ukazało się intro będące całkiem udanym wstępem do gry. Dowiedziałem się niego całkiem sporo o sensie gry.

 

Fabuła

 

     Choć z pozoru jest to prosta i niezbyt oryginalna historia, to potrafi zaciekawić. W skrócie wygląda ona tak:
Grube setki lat temu, ziemią władali bogowie, którzy w swych naprzyrodzonych interwencjach posługiwali się magią. Najwięksi spośród nich, wywodzili się z klanu nordyckiego. Posiadali oni potężny artefakt, zwany Bransoletą Władztwa. Moc przedmiotu pozwalała jego właścicielowi panować nad ludzkimi umysłami. Kiedyś jednak czas bogów przeminął, a oni sami ukryli bransoletę głęboko w niedostępnych terenach Kraju Północnego.
Na straży klejnotu stanął olbrzymi (i niezbyt uprzejmy smok). Zaś opiekunem artefaktu uczyniono Orra – nordyckiego półboga. Po wielu setkach lat, w okolice miejsca, gdzie ukryta została bransoleta, przybyli jej prawowici właściciele – klan Żółtych Psów, odwieczni wrogowie wikingów.
Oddział Orra poległ w walce, a on sam w obliczu śmierci, rozbił amulet, umożliwiający zdobycie bransolety i rozesłał jego trzy kawałki, na trzy strony świata. Ostatecznie, jeden kawałek wylądował u Wikingów, drugi u Słowian, a trzeci dotarł do Bizancjum. Bohaterowie, które te trzy kawałki aktualnie posiadają, są właśnie głównymi aktorami w Konungowym spektaklu.
Eryk, Konstantyn i Wilk, reprezentują różne kultury, temperamenty i typy osobowości. Cała trójka przemierza świat w poszukiwaniu kolejnych części amuletu. Wniosek zatem nasuwa się jeden. Muszą się oni zatem kiedyś spotkać, a z pojedynku do jakiego niechybnie dojdzie, może ostać się tyko jeden, który później pokona smoka i posiądzie Bransoletę Władztwa na swój prywatny użytek.

 

Bohaterowie

 

     Jak na RPG przystało, oprócz wyboru bohatera, musimy także określić jego profesję (cztery do wyboru), rozdysponować dostępne punkty charakterystyk i zdecydować się na dane umiejętności (wybieramy 2 z 5). Wszystkich tych cech i innego typu współczynników opisujących bohatera jest jak na RPG mało, ale i tak będzie się nad czym zastanawiać przy awansie postaci na wyższy poziom. Warto tylko wspomnieć, że decydując się na np. Eryka, grę zaczynamy w osadzie na dalekiej północy, podczas gdy Konstantyn zaczyna w osadzie Bizantyjskiej. Mamy zatem trzy warianty rozgrywki, a tym samym trzy mini-gry w jednym! W zależności od dokonanego wyboru, gra rzuca nas do jednej z osad, gdzie zaczynamy naszą przygodę.

 

Grafika

 

     W oczy rzuca się całkiem ładna grafika, szczególnie, jeśli chodzi o grę świateł. Dynamiczne zmiany dnia w noc i odwrotnie, ujawniają spory potencjał rosyjskich grafików. Świetnie wygląda odblask rzucany w nocy przez palące się ogniska i inne źródła światła. Mrugające ogniki, zmiana natężenia oświetlenia, wszystko jest tak jak powinno. Chociaż modele postaci są nieco „plastikowe”, to nie psują ogólnego wrażenia. Budynki też ładnie wyglądają.
Scenerie w grze są różniste. Leśne ostępy, pustkowia, ruiny, wysepki. Bitmapy terenu jako żywo przypominają te z Total Annihilation: Kingdoms, czyli ogólnie są OK. Na naszje drodze stają zerwane mosty, zburzone budynki, ziemne jamy i rzecz jasna potwory. Ot, taka leśna, choć całkiem ciekawa sceneria.
Kuleje za to straszliwie zepsuta animacja postaci, a właściwie jej prędkość. To prawdziwa pięta achillesowa tej gry. Przejście postacią z jednego krańca ekranu na drugi zabiera, uwaga: blisko 8,5 sekundy (mierzone ze stoperem)!!! W praktyce wygląda to tak, że po prostu klniemy powolniaka, ile wlezie. Normalnie aż mnie roznosi, jak widzę te powoli poruszające się postaci. Nie dajcie się jednak zwieść tym, że można przyspieszyć upływ czasu. Taka opcja istnieje, ale po jej włączeniu, animacja wygląda żenująco, a ludkowie zasuwają tak, że szkoda słów. No a gdy dojdzie do walki, to schemat jest prosty: szast prast i po kilku sekundach padamy albo my, albo wrogowie. Nie ma wtedy prawie żadnej kontroli nad przebiegiem starcia, bo wszystko po prostu dzieje się za szybko. Kolejny, ogrooomny minus.

 

Dźwięki

 

     Tu jest już lepiej. Naprawdę pasująca do charakteru gry muzyczka przygrywa nam w tle, ptaszki ćwierkają, wrogowie ryczą i kwiczą. Na poziomie, na poziome mości panowie. Klawa muzyka, sprytnie zaaranżowana i wykonana, potrafi wpaść w ucho, co umila nam zmagania z grą. Z Konungiem bowiem walczy się, bo o graniu weń z przyjemnością, powiedzieć nie można.
W tym miejscu pozwolę sobie jeszcze na słowo krytyki pod adresem ludzi odpowiedzialnych za spolszczenie produktu, tudzież korektę tekstów: Panie i panowie! Kto to widział, żeby w grze było tyle wpadek stylistycznych. Mamma mia, aż się tutaj roi od niepoprawnie sformułowanych zwrotów, które są miejscami na żenująco niskim poziomie. No bo jak niby można usprawiedliwić obecność w grze takiego tekstu: „Twe słowa są jak miód dla moich uszu”!?!?!? To jakaś paranoja! Inne znowuż są tak prostacko sformułowane, że ręce opadają. Podobnie ma się sprawa z głosem i intonacją głosową narratora w filmiku z wytycznymi dla gracza. O ile w prologu wszystko jest OK, to tutaj narracja dobiła mnie jak strzał z magnum prosto w głowę. Pojęcia nie mam, jak to wygląda w wersji oryginalnej (grę robili Rosjanie), ale wiem jedno – po krótkiej konsultacji z producentem gry, można dostać pisemne zezwolenie na wprowadzenie poprawek stylistycznych do tekstów gry. Czemu nie zdecydowano się na taki krok, po prostu nie wiem. Jednymi słowy, porażka na całej linii.

 

Merytoryka

 

     Gra nie ustrzegła się wielu, rażących błędów, które dyskwalifikują ją jako produkt na przyzwoitym poziomie. Podczas grania w Konunga widać na każdym kroku niekonsekwencję jego twórców.

  • Po pierwsze, w grze nie ma magii! Nie można rzucać czarów, gdyż takowe po prostu nie istnieją. Można by wobec tego sądzić, że próbowano stworzyć grę w realiach historycznych. A jak wiadomo, prawdziwa magia nie istnieje. No to w takim razie po jakiego grzyba (żeby obyczajnie było) historia o magicznym artefakcie i smoku go strzegącym??? Kolejne pytanie, na które próżno szukać odpowiedzi.

  • Pewne wpadki można też zaobserwować, analizując taktykę gry każdą z postaci. Otóż bohater o niskim poziomie charyzmy będzie miał OGROMNE problemy ze znalezieniem osoby, która będzie miała ochotę przyłączyć się do jego drużyny (max 10 osób). Podobnie wygląda sprawa osobnika o niskiej sile. Ten będzie miał „przekupkane” z wrogami, których trochę zabić będzie trzeba.

  • Do grona wad gry zaliczę jeszcze kiepsko zrealizowaną mapę terenu i dziennik wyprawowy, w którym aktualizacje występują niezwykle rzadko. Sami musimy pamiętać, co mamy zrobić i z kim porozmawiać. Nie muszę chyba mówić, że ogólna grywalność programu znacznie na tym traci.

  • Wrogowie. Konung nie posiada zbyt rozbudowanego bestiariusza. Dowalić można Mrówkom Olbrzymom, Pająkom, Żmijom, Trollom, czy Zombiakom. W sumie 14 rodzajów. Nie jest to dużo, a w dodatku potwory nie są zbytnio zróżnicowane. Ten smutny fakt pogarsza jeszcze dodatkowo kiepska nawigacja postaci podczas pojedynku, albo przy spotkaniu z NPC. Jedne postacie zastawiają drugie i precyzyjne wskazania celu ataku zakrawa o cud. Porażka, niestety…

Może to Was zdziwić, ale znalazłem jednak kilka ciekawych cech gry, o których inne produkcje RPG mogą tylko pomarzyć.

  • Pierwszą z nich jest fakt, iż Konung posiada naprawdę ciekawe questy do wypełnienia. Niektóre zadania, które możemy w grze wypełnić, są naprawdę oryginalne i co ważniejsze, nie są spotykane u konkurencji. Np. jedni poproszą cię o pomoc w odnalezieniu bliskiej im osoby, inni będą chcieli, byś sprowadził do ich wiosek kowala tudzież czeladnika. Od nas tylko zależy, czy dana osoba zostanie naszym dłużnikiem i czy będziemy mogli w przyszłości liczyć na jej pomoc. Naturalnie, są w Konungu także popularne zadania typu: idź w punkt X i wybij wszystko, co się tam rusza. Jednak obecność ciekawych pomysłów powoduje, iż questy są jedną z najmocniejszych broni Konunga.

  • Jeśli już jesteśmy przy broni, to warto wspomnieć, iż arsenał dostępnych w grze środków do eksterminacji wrogów jest całkiem spory. Miecze, topory, łuki, maczugi – to wszystko tu znajdziemy. Im broń jest lepsza, tym trudniejsza w użyciu i opanowaniu. Genialnym w moim odczuciu posunięciem jest wprowadzenie do gry zasady „broń broni nie równa”. Oznacza to ni mniej ni więcej, tylko występowanie broni tego samego typu, posiadającej różne parametry bitewne. Wszystko zależy tu od umiejętności kowala, który ją stworzył! To swego rodzaju nowość, która bardzo cieszy i jest w grze bardzo widoczna. Widoczna jest także specyfikacja ludów w kreacji poszczególnych typów oręża. Słowianie to mistrzowie w wytwarzaniu hełmów. Wikingowie mają niezrównanych płatnerzy, a Bizantyjczycy potrafią wykuć prawdziwie śmiercionośne i przy tym niezwykle odporne, miecze. Także spora ilość artefaktów

  • Duży wpływ na przebieg gry mają nasze działania. Jeśli narazisz się kupcowi, to o zakupach u niego możesz zapomnieć. Podobnie jest z wojownikami i innymi członkami społeczności, które odwiedzisz grając w Konunga. Zaprzyjaźnionych kowali i kupców można prosić o przyuczenie do ich zawodu, czeladnika, który w późniejszym okresie gry będzie mógł przyłączyć się do Twojej drużyny.

  • Odpowiednie wykorzystywanie umiejętności będących pod naszą komendą bohaterów, potrafi zaowocować w postaci znacznie efektywniejszej drużyny, a także umożliwi nam dotarcie do odległych i z pozoru niedostępnych terenów. Mistrz ciesielstwa będzie w stanie zbudować most, po którym bezpiecznie przejdziemy na drugą stronę przepaści i będziemy mogli bez przeszkód kontynuować naszą podróż.

     Jak więc wynika z powyższego tekstu, Konung do gra zepsuta. Jest mi z tego powodu dodatkowo przykro, gdyż pokładałem w tej produkcji spore nadzieje. Jak się jednak okazało, zawiodłem się srodze. Szkoda to wielka, gdyż gra miała ogromne szanse na stanie się, co by nie mówił, przebojem. Świetny pomysł został jednak tragicznie zrealizowany. Dobra grafika, dźwięk i ciekawe zadania, jakie gra stawia przed graczem, nie są w stanie zatrzeć paskudnego wrażenia, jakie powoduje cała gromada poważnych wad i uchybień. Być może kiedyś pomysł zawarty w Konungu znajdzie należną mu realizację. Na razie mamy kiepski produkt, sprzedawany jednak po zachęcającej cenie.

Plusy
Minusy
  • Niektóre elementy grafiki potrafią się spodobać
  • Nastrojowa, klimatyczna muzyka
  • Ciekawe zadania do wykonania
  • Trzy gry w jednym
  • Dołączona pełna wersja gry Case Closed
  • Realizacja pomysłu
  • Spolszczenie produktu
  • Bardzo liczne i w dodatku poważne uchybienia merytoryczne
  • Zbyt wolna animacja postaci i trudność w sterowaniu podczas starć z wrogami
  • Strasznie człowiek się przy niej denerwuje
About