Strategiczne gry do pobrania dla dziewczyn za darmo

Gunman Chronicles

Gunman Chronicles

Post by relatedRelated post

     Wygenerowany, trójwymiarowy świat, grafika, muzyka i inne elementy przypominają grę sprzed dwóch lat – HALF-LIFE. To była gra roku 1998, a czy Gunman Chronicles również odniesie sukces ?

     Gra została wydana na zachodzie przez firmę Sierra, a na naszym rynku pojawiła się za sprawą polskiego dystrybutora, którym jest firma Play-it. Już po pierwszym uruchomieniu gry i ujrzeniu INTRO miałem wrażenie, że wezmę za kilka minut udział w wielkiej przygodzie. Skąd takie wrażenie? Nie wiem, czy pamiętacie moją recenzję HALF-LIFE, którą to grą byłem wprost zachwycony. To uczucie pozostało gdzieś głęboko, by teraz odżyć na nowo. Dlatego wspólne elementy gier Gunman oraz HALF-LIFE – nawet już początkowe INTRO – dały mi do myślenia. Poczułem, że zaraz zostanę „wtrącony” w niepowtarzalny klimat gry…

Nazywam się Gordon Freeman, mam 27 lat i jestem naukowcem… O, przepraszam, to nie ta gra. Zacznę jeszcze raz.
Nazywam się Major Archer i dowodzę oddziałem międzyplanetarnych żołnierzy zwanych „Rewolwerowcami”. Kiedyś brałem udział w akcji pod dowództwem naszego generała, której celem było zniszczenie istot pozaziemskich – Xenomów. Niestety, akcja nie powiodła się i musieliśmy uciekać. Niektórym z nas ucieczka się nie powiodła – w tym generałowi. Szczęśliwi ci, którym się udało.
Minęło trochę czasu i zostałem wezwany do bazy wojskowej jako doradca w sprawie tajemniczego sygnału z jednej z planet, z którą mieliśmy łączność radiową. Sygnał wyraźnie ostrzegał nas przed atakiem Xenomów.
Zostałem dowódcą oddziału Rewolwerowców i udaliśmy się na planetę, z której dostaliśmy sygnał. Po lądowaniu okazało się, że na planecie panuje dziwna cisza, która już po krótkiej chwili przeobraziła się w strzelaninę. Wszystko było jasne. Wpadliśmy w pułapkę. Straciłem prawie cały zespół, nasz pojazd został zniszczony. Jestem zmuszony działać na własny rachunek na obcej planecie. Tym razem nie mogę uciec… Mój generał zawsze powtarzał: „Najlepszą obroną jest atak”, a ja rozumiem znaczenie jego słów.

Właśnie w tym momencie rozpoczyna się nasza przygoda. Wcielamy się w rolę Majora Archera i przecieramy szlaki na obcej planecie. Oczywiście należy wspomnieć jeszcze o treningu, który został profesjonalnie przygotowany przez ekipę szkolącą rekrutów. Tak nawiasem mówiąc, to chyba pomylili naszego bohatera z jakimś żółtodziobem, który dopiero co trafił do jednostki. Przecież nasz bohater jako jedyny uciekł z pola walki pierwszego starcia z Xenomami, a później stał się sławny. A teraz jakieś szkolenie… To istny pryszcz dla Archera.
Muszę przyznać, że broń, w którą nas wyposażono, jest bardzo ciekawie zaprojektowana. Szczególny nacisk położono jednak nie na sam typ broni – chociaż jest jej bardzo dużo – ale na wykorzystanie jej właściwości i możliwości. Każdy, kto chce wcielić się w rolę bohatera, będzie musiał przejść szczegółowe szkolenie, podczas którego pozna wszystkie tajniki obsługi broni i wykorzystana jej możliwości. Zaznaczam, że naprawdę warto posiąść tą wiedzę – bez niej, wrogowie, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć, będą trudniejszym celem do zniszczenia.
Dobra, dobra, kończę już temat szkolenia. Jednak na koniec powiem jeszcze, że jazda czołgiem podczas szkolenia jest również przewidziana. Dlaczego? W trakcie gry otrzymacie odpowiedź.
Teraz to już naprawdę koniec szkolenia. Umiemy strzelać, wykorzystywać właściwości poszczególnych broni, skakać, biegać, czołgać się i jeździć czołgiem (!). W ten oto sposób jesteśmy przygotowani do ciężkiej misji.

Na starcie, celem misji było zbadanie co się stało na planecie i ewentualne odparcie ataku ze strony Xenomów – teraz misja posiada odmienny cel, jakim jest przetrwanie. W miarę jak będziemy posuwali się w głąb każdej z plansz, będą nas czekały różne, niestety nieprzyjemne, niespodzianki.
Klimat, w którym osadzono naszą rozgrywkę, jest skrajnie pustynny. To dziwne, ale przez cały czas czułem się jak w stanie Texas. Gorąco, gorąco i jeszcze raz gorąco. Ty, pustynia, kaniony, rozłamy skalne, groty oraz rewolwerowcy.
Engine gry jest żywcem wzięty z poprzedniczki, czyli gry pt. „HALF-LIFE”. Widać to już bardzo wyraźnie po samym INTRO – o tym pisałem wcześniej. Jednak gdy wciągniemy się bardziej w wydarzenia rozgrywające się na ekranie naszego monitora, to znajdziemy coraz więcej punktów wspólnych. Każdy level jest podzielony na pomniejsze plansze, które, w miarę jak przechodzimy dalej, dogrywają się. W niektórych momentach możemy, a nawet będziemy zmuszeni powrócić do poprzedniego etapu, w celu dokończenia pewnego zadania. Wprawdzie rozgrywka jest wielowątkowa, ale to wszystko stanowi jednak całość.
Również grafika jest podobna do tej, którą pamiętamy z HL, z racji wykorzystania tego samego silnika graficznego. Wtedy był to szok, dzisiaj niestety już nie jest tak fantastycznie, jednak wciąż cieszy oko. Odnośnie grafiki istnieje jeden poważny mankament – tła, które możemy obserwować podczas naszej ingerencji w życie na planecie. O ile kilka z nich możemy zaakceptować, to pozostałe – a jest ich znacznie więcej – zasługują na miano okropnych. W dzisiejszych czasach tła o niskiej rozdzielczości nie wprawiają już nikogo w zachwyt, powiem więcej: wywołują odwrotny efekt.
To chyba był największy minus oprawy graficznej. Oczywiście istnieją inne pomniejsze błędy, ale takiego typu pomyłki występują w każdej grze i nie pomniejszają rozrywki. Sylwetki obcych – a jest ich dosyć sporo – oraz wszystkie inne elementy graficzne nadają odpowiedni kształt światu 3D, w jakim przyszło nam się poruszać.
Podsumowaniem strony graficznej jest przyznanie staremu silnikowi dobrych możliwości, jakie jeszcze posiada. Odzwierciedleniem tych możliwości jest wciąż niezła grafika, ale (!) już nie taka jak kiedyś…

Dosyć silną stroną gry jest oprawa muzyczna. Nie wiem jak Wy, ale ja już po pierwszych sekundach poczułem ciarki na plecach. To oznacza, że nastrój jest odpowiedni. Zwróćcie uwagę na muzykę. Już w początkowym INTRO sprawia ona, że serce zaczyna bić szybciej a buzująca krew w tętnicach uderza do głowy.
Również muzyka w trakcie gry mile uprzyjemnia nam rozgrywkę dając do zrozumienia, że bez niej „Gunman” nie byłby ta samą grą. Efekty specjalne również stoją na wysokim poziomie. Każda broń wydaje inne odgłosy, obcy manifestują swoje niezadowolenie generując rozmaite dźwięki, słychać odgłosy biegania po różnych powierzchniach.

W trakcie naszej karkołomnej walki z najeźdźcami z kosmosu doznałem małego szoku, ponieważ okazało się, że mój generał, któremu rzekomo nie udało się uciec z zaatakowanego przez Xenomy obszaru żyje i ma się całkiem dobrze. Okazało się, że udało mu się przeżyć i po jakimś czasie zaczął pracować nad siłą jaką posiadają Xenomy. Dlatego wpadłem w dziwną matnię. Z jeden strony ja, a po drugiej stronie barykady rewolwerowcy oraz obce stwory, którzy nie są zbyt zadowoleni z mojej wizyty. Mogę Was tylko uspokoić, że na tej planecie oprócz wymienionych stron jest jeszcze jedna, która będzie chciała nam pomóc… Ale o tym przekonacie się sami.
W miarę jak będziemy przenosić się na kolejne etapy, naszym oczom będą ukazywać się kolejne stwory – podejrzewam, że część z nich została zmutowana przez mojego byłego generała. Każda z kreatur posiada odmienną broń, która lepiej lub gorzej potrafi obniżyć poziom sił witalnych w naszym organizmie. Po jakimś czasie każdy z Was nauczy się stworów na pamięć z racji strachu przed ich zbrojnym atakiem. Nasze uzbrojenie nie jest jednak ubogie. Obok zwykłych pistoletów, karabinu maszynowego, pistoletu laserowego, wyrzutni rakiet, mamy do dyspozycji również broń skonstruowaną na bazie technologii obcych. Oczywiście znajdziemy ją dopiero po pewnym czasie, gdy zagłębimy się bardziej w struktury bazy generała-buntownika. Mało tego, każdą z wymienionych broni możemy konfigurować wg własnego upodobania, w zależności od zaistniałej sytuacji.
Szkoda tylko, że obcy nie potrafią skutecznie atakować (nawet na najwyższym poziomie). Pamiętacie komandosów z HALF-LIFE’a ? Oni byli obdarowani naprawdę wysokim AI. W Gunman Chronicles brakuje tego elementu. Obcy prawie przez cały czas stoją w jednym miejscu czekając na nasz atak, który może być zwykłym rzutem granatu w ich stronę. I gdzie tu sprawiedliwość? Trochę lepiej jest z najemnikami generała, którzy potrafią dosyć szybko przemieszczać się z miejsca na miejsce podchodząc naszego bohatera. To potrafi utrudnić nam życie w niemałym stopniu. A o to przecież chodzi.
Tak to mniej więcej przedstawia się sytuacja i wydarzenia, które mają miejsce w grze pt. „Gunman Chronicles”. Od Was zależy, jak potoczą się losy bohatera, którym kierujecie. Niektóre plansze wymagają chwili zastanowienia, ponieważ wieloetapowość i złożoność poziomów wymaga powiązana różnych zdarzeń. Moim ulubionym etapem był ten, w którym mogliśmy zasiąść za sterami czołgu, który z racji doskonałego wyposażenia oraz pancerza ochronnego był praktycznie niezniszczalny dla moich „biednych”, nieświadomych przeciwników :).

W podsumowaniu chciałem podkreślić, że gra posiada swój specyficzny klimat, który bardzo przypomina ten znamy z „Half-Life” oraz „HL: Opposing Force”. Dodatkowo doskonała muzyka oraz dobra grafika powinny pozyskać grze falę zwolenników. Pomimo tych ważnych bądź co bądź plusów gry, jest ona bardzo krótka. Dobrze, że zdecydowałem się na grę na najwyższym poziomie trudności, bo w przeciwnym razie skończyłbym ją w przeciągu jednego dnia. Ten fakt trochę mnie zaskoczył. Czy w dzisiejszych czasach brakuje już pomysłów, czy wydaje się grę „jadąc” na sukcesie jej poprzedniczki? Zostawiam to pytanie bez odpowiedzi.
Czy gra pt. „Gunman Chronicles” będzie hitem – tego nie wiem. Przekonamy się już niedługo.

Plusy
Minusy
  • dobra grafika,
  • świetna muzyka,
  • klimat,
  • zbyt krótka gra,
  • niedoróbki w oprawie graficznej (tła),
  • niskie AI obcych,
About